niedziela, 13 grudnia 2009

Jak uniknąć podatku od zysków z giełdy?

Wiele osób wie już, że dzięki lokatom i rachunkom oszczędnościowym tzw. antybelkowym można uniknąć płacenia podatku od zysków z lokat. Poświęciłem tej kwestii jeden z wcześniejszych wpisów. Natomiast niewiele osób wie, że można również uniknąć płacenia podatku od zysków osiągniętych na giełdzie, osiągniętych na akcjach lub na innych papierach. W tym celu trzeba dokonać paru transakcji na kontraktach terminowych, więc tym którzy nie mają tu doświadczenia zalecam ostrożność.

Potrzebne są na początek dwa rachunki inwestycyjne z rachunkiem derywatów, otwarte w dwóch domach maklerskich (lub w jednym jeśli dopuszczalne jest zajmowanie pozycji przeciwstawnych). Następnie, na przykład, na kontraktach na WIG 20 serii wygasającej w marcu, więc FW20H09, otwieramy na jednym z rachunków pozycję na wzrosty i jednocześnie i po tej samej cenie na drugim rachunku taką samą pozycję na spadki. Dajmy na to, że w obu przypadkach otwieramy pozycję na jednym kontrakcie. W efekcie kiedy gdy ceny rosną, to co zyskujemy na jednym kontrakcie tracimy na drugim.

Celem całej operacji jest to, żeby zrobić stratę, która będzie zaliczona do bieżącego roku podatkowego i oczywiście przy tym nie stracić.  Dlatego w momencie kiedy na pozycji na spadki lub wzrosty będziemy mieli taką stratę, która pozwoli nam zredukować nasze tegoroczne zyski, należy na chwilę zamknąć pozycję tracącą i natychmiast otworzyć pozycję taką samą i o ile to możliwe po cenie po której zamykaliśmy. Lepiej więc dokonać tej transakcji w chwili kiedy handel jest mało burzliwy albo na zamknięciu czy otwarciu sesji. Te transakcje muszą być oczywiście zawarte do 31 grudnia, bo tylko w ten sposób zaliczymy stratę w tym roku podatkowym.

Następnie pozycję, którą otworzyliśmy na nowo jak też pozycję na drugim rachunku, która cały czas zabezpiecza nas przed stratą, trzymamy aż do pierwszej sesji nowego roku. Wtedy zamykamy jednocześnie obie pozycje po tej samej cenie. Jeśli dokonujemy tej operacji na dwóch kontraktach (jednym na wzrosty, drugim na spadki), unikniemy poślizgu (co nie jest trudne) i zakładając, że prowizja maklerska za kontrakty wynosi 10 złotych, to wszystko to będzie nas kosztowało 60 złotych.

Tym, którym udało się osiągnąć spore zyski w kończącym się roku, taka operacja z pewnością się opłaci. Należy przy tym pospieszyć, żeby zdążyć przed końcem roku.  Proszę też pamiętać, że trzeba mieć na obu rachunkach odpowiednio dużo gotówki na uzupełnienie depozytu w razie większych ruchów na giełdzie.

Trzeba też pamiętać, że  skutkiem tej operacji jest  tylko przesunięcie zysku na następny rok podatkowy, więc teoretycznie odsuwamy zapłatę podatku o rok. Natomiast nie widzę powodu dlaczego nie mielibyśmy dokonywać takiej operacji regularnie co roku, przesuwając zapłatę podatku, jak to się ładnie po polsku mówi ad calendas graecas. Oczywiście do czasu kiedy któryś rząd w końcu zrealizuje obietnicę zniesienia podatku Belki.

Jeśli ktoś z Czytelników zauważył jakiś błąd w tej strategii to bardzo proszę o komentarz. To samo jeśli ktoś wie, że to co opisałem jest nielegalne;) Natomiast z punktu widzenia etycznego sprawa jest dość oczywista, bo unikając płacenia podatku od zysków kapitałowych bronimy przecież tylko wypracowanych przez nas, często ciężką pracą, zysków.  I to osiągniętych zazwyczaj dzięki kapitałowi, który wcześniej był już opodatkowany. Nie dajmy się fiskusowi!

czwartek, 10 grudnia 2009

Książki o inwestowaniu dla początkujących

Pytają mnie czasem znajomi jakie książki o grze na giełdzie mogę polecić. Ponieważ przeczytałem wiele i dobrych i kiepskich pozycji o inwestowaniu i w sumie z każdej się czegoś nauczyłem, nie zawsze jest mi łatwo wskazać najlepszą literaturę dla początkujących. Dlatego w tym wpisie krótko wspominam o pięciu książkach, które trochę przypadkowo wpadły mi w ręce na samym początku mojej przygody z giełdą. 

Nie jest to może najlepsza książka, ale początkującym ją polecam, bo jest wciągająca i motywująca. Można się z niej dowiedzieć o podstawowych zasadach inwestowania Warrena Buffeta, poznać takie wskaźniki analizy technicznej (analiza wykresów) jak MACD i STS a także podstawy analizy fundamentalnej (analiza sytuacji finansowej spółki). Autor na swojej stronie internetowej udostępnia kalkulatory do analizy fundamentalnej, którymi wciąż czasem się posługuję.

2. Alexander Elder Zawód inwestor giełdowy
To już pozycja znacznie lepsza. Zawiera ciekawy rozdział o psychologii inwestowania, w którym autor tłumaczy dlaczego czasem lubimy przegrywać. Poza tym, wiele szczegółowych rozdziałów o formacjach i wskaźnikach analizy technicznej.

3. Grzegorz Zalewski Kontrakty terminowe w praktyce
Bardzo klarowny i logiczny wykład o podstawach gry na kontraktach terminowych na WIG 20.  Nie zabierałbym się do gry kontraktach bez przeczytania tej książki.

Jedna z najlepszych, jeśli nie najlepsza książka o inwestowaniu dostępna po polsku. Ale zastrzegam, że mimo tego co niektórzy piszą nie jest to wcale łatwa lektura, więc nie polecam zabierać się do niej na samym początku. Jeśli jednak już trochę o giełdzie wiemy to jest to lektura, która może bardzo uporządkować podejście do inwestowania.

Biblia analizy technicznej. Kiedy się do niej zabrałem to znałem już większość tego co zawiera, ale warto do niej wracać, żeby przypomnieć sobie o oczywistych oczywistościach.

wtorek, 8 grudnia 2009

Jak inwestować w srebro i złoto?


Podzielę się w tym wpisie paroma podstawowymi informacjami dotyczącymi sposobów inwestowania w złoto i srebro, ze szczególnym uwzględnieniem sprawy kosztów, które wiążą się z kupnem złota w różnych formach.

Moje doświadczenia dotyczą kupowania złotych i srebrnych monet bulionowych a także notowanych na GPW certyfikatów strukturyzowanych banku Reiffaisen. Zacznijmy może od tych certyfikatów, więc RCGLDAOPEN i RCSILAOPEN. Są to instrumenty, które naśladują bieżącą cenę złota i srebra. Jeden certyfikat na złoto odpowiada cenie 1/10 aktualnej uncji złota wyrażonej w polskich złotych, a certyfikat na złoto odpowiada cenie pełnej uncji srebra. Na zamknięciu wtorkowej sesji giełdowej certyfikat za złoto kosztował 319.06 PLN, a na srebro 49.78 PLN.

Aby kupić te certyfikaty wystarczy mieć zwykły rachunek inwestycyjny w domu maklerskim (np. e-makler w mBanku, nie potrzeba rachunku praw pochodnych potrzebnego do handlowania kontraktami). Jeśli chodzi o koszt kupna to Raiffeisen nie pobiera dodatkowych kosztów, ale zarabia na tzw. spreadzie, więc różnicy między ofertami kupna i sprzedaży. Spread ten jest jednak zazwyczaj dosyć spory, co powoduje, że ciężko by było zarabiać na drobnych wahaniach ceny złota czy srebra. Oprócz tego płacimy oczywiście prowizję maklerowi, której wysokości jest różna w zależności od domu maklerskiego (np. w e-maklerze wynosi ona 0,39% i minimum 3 PLN a w bossa.pl 0,39% i minimum 5 PLN)

Choć posiadam certyfikaty na srebro i złoto to nie  do końca mam zaufanie do Raiffeisena z powodu doświadczeń jakie miałem z certyfikatami na spadki ropy, które opisałem w jednym z wcześniejszych wpisów.Trzeba pamiętać o tym, że te certyfikaty w odróżnieniu od ETFów, które nie są dostępne w na polskiej giełdzie jedynie naśladują cenę złota a nie mają zabezpieczenia w fizycznym kruszcu. Natomiast ich zaletą jest to, że można je łatwo kupić i za cenę zbliżoną do ceny rynkowej.

Jeśli chodzi o złoto i srebro fizyczne to można je kupować w sztabkach lub monetach. Monety bulionowe to takie, które służą inwestowaniu a nie celom kolekcjonerskim. Na monetach kolekcjonerskich zasadniczo się nie znam, więc ich nie kupuję. Wyłączając specjalistów, kupowanie takich monet w celach inwestycyjnych będzie raczej błędem, bo płaci się dodatkowo za wartości estetyczne a nie za sam kruszec. Monety te cieszą się jednak popularnością, bo ludzie zawsze lubili błyskotki. No i można też przy okazji wesprzeć pewne inicjatywy aktualnej polityki historycznej, jak na przykład promowanie pamięci Polaków ratujących w czasie wojny Żydów. A kasę na tym trzepie Mennica Polska i jej główny właściciel pan Jakubas.

Większość pozycji w złocie mam w monetach. Mimo że są droższe, to kupiłem monety a nie sztabki, a to z tego powodu że są generalnie bardziej rozpoznawalne. Najbardziej popularną na świecie monetą bulionową są południowoafrykańskie Krugerrandy. Cena monet jest niestety znacznie wyższa niż cena rynkowa złota. Na przykład dziś można zamówić Krugerranda w e-numizmatyce po 3 539 PLN (dostawa za 45 dni) przy aktualnej rynkowej cenie uncji złota w PLN wynoszącej 3 211 PLN. Natomiast sprzedać moglibyśmy dziś Krugerranda w NBP za 2 981 PLN (ceny skupu złota w NBP są podawane tu).

Tak wysoka cena Krugerranda wynika z tego, że do aktualnego kurs złota pomnożonego przez aktualny średni kurs dolara w NBP dodana jest koszt bicia wynoszący 7% i marża dealerska w wysokości 5,5%.

Jeśli chodzi o srebrne monety to kupowałem niedawno na prezent monetę Wiedeńscy Filharmonicy o nominale 2 euro bitą przez mennicę austriacką. Problem z inwestowaniem srebrne monety bulionowe jest jednak taki, że ich cena przewyższa znacznie aktualną cenę rynkową srebra, bo obciążone jest ono podatkiem VAT. Najtaniej bo za 89 PLN znalazłem tę monetę w sklepie numizmatyczny.pl W celach czysto inwestycyjnych bym tych monet nie kupował.

Jeśli chodzi o opłacalność kupowania złota czy srebra w tej chwili to poświęcę temu pewnie niedługo oddzielny wpis. Sam zamierzam trzymać w srebrze i złocie około 10% portfela długoterminowo w charakterze polisy ubezpieczeniowej. Historia, którą przedstawiają poniższe wykresy złota i srebra w PLN w przeciągu ostatnich 15 lat, wydaje się świadczyć, że warto się zabezpieczać przed spadkiem wartości papierowego pieniądza.



PS. Tym co chcą lepiej zrozumieć czym jest pieniądz i jak funkcjonują współczesne banki gorąco polecam książkę Murraya Rothbarda Tajniki Bankowości

czwartek, 12 listopada 2009

Sprzedałem euro

Sprzedałem dziś większość euro ze sporą stratą. Kupowałem w okolicach 4.23 a sprzedałem po 4.14. Na moje nieszczęście miałem kontrakty na euro notowane na GPW, a nie pozycje na forexie, więc nie mogłem zamknąć pozycji w czasie wczorajszego świątecznego zdradzieckiego ataku złotówki. Na kontraktach walutowych na GPW jest oczywiście mała płynność, ale kupowałem je z nastawieniem, że nie chodzi mi o spekulację krótkoterminową, więc zawsze zdążę wyskoczyć przy większym ruchu. No, to dostałem nauczkę:)

Jeśli chodzi o transakcję na  euro, to sprzedałem, bo zupełnie przestał mi się podobać poniższy wykres dzienny, na którym można zobaczyć wybicie z dwumiesięcznego kanału.



 Jeszcze mniej fajnie przedstawia się wykres tygodniowy.



Jak wspomniałem wyżej, o euro myślałem w kategoriach przynajmniej średnioterminowych, więc ten wykres tygodniowy przeważył szalę.

Jeśli chodzi natomiast o dolara to można by teraz spróbować grać pod odbicie od dolnego ograniczenia kanału spadkowego, który ostatnio pięknie się sprawdził, z tym że ja mam na jakiś czas dosyć łapania dołków.
 


A żeby nie było zupełnie pesymistycznie, to pocieszyłem się dziś trochę udaną transakcją na kontraktach na WIG 20, na której zarobiłem akurat na orzeszki:)

Niech wysoka stopa zwrotu będzie z Wami!


Biznes ekonomia - porównaj ceny w Nokaut.pl

czwartek, 5 listopada 2009

Euro i złoto, czyli defensywa

Zrobiłem sobie ostatnio dłuższy odpoczynek od aktywnej gry zarówno na giełdzie jak na forexie. Przestałem więc spekulować na GBP/USD i pozbyłem się wszystkich akcji i ETF-ów. Te decyzje wynikały nie tyle z oceny sytuacji na rynku co z potrzeby dystansu. Zauważyłem, że zawieram zbyt dużo transakcji i że staram się ogarniać zbyt wiele rynków na raz. W konsekwencji mój portfel stał się wybitnie defensywny.

Zostały mi pozycje na złocie i srebrze (fizyczne i certyfikaty), które stanowią około dziesięciu procent portfela. Znaczną część kapitału trzymam na rachunkach oszczędnościowych w Eurobanku, który ostatnio niestety obniżył oprocentowanie do 5,05%. Poza tym, tak jak zapowiadałem we wpisie sprzed dwóch miesięcy, w momencie gdy euro umocniło się powyżej 4.2 złotego otworzyłem pozycje na wzrost EUR/PLN. Zasadniczo planowałem tylko zabezpieczyć się przed osłabieniem złotego, ale znów obudził się we mnie spekulant i w tej chwili moje zaangażowanie wygląda w ten sposób, że na euro mam pozycję lekko przekraczającą wartość kapitału.

Skupiam się więc ostatnio przede wszystkim na obserwacji tego co się dzieje ze złotym. Na wykresach tak EUR/USD jak USD/PLN można zauważyć dosyć wyraźne kanały, których dolne ograniczenie bardzo ładnie zadziałało w zeszłym tygodniu. Pozycje na euro otwierałem w okolicach 4.23 zł, a zamknę je pewnie w przypadku gdy euro wyraźnie spadnie poniżej 4.19 zł.






Biznes ekonomia - porównaj ceny w Nokaut.pl

sobota, 29 sierpnia 2009

Czy czas już kupować euro?


Do identyfikowania potencjalnych punktów zwrotnych na wykresach można używać tak zwanych zniesień Fibonacciego. Zastosuję je tutaj do szybkiej analizy sytuacji na EUR/PLN. Na zamieszczonym wyżej wykresie tej pary zaznaczyłem całe potężne osłabienie złotego między lipcem ubiegłego roku a lutym tego roku (od 3,2 zł do 4,9 zł za euro) jako ruch 100%. Można zauważyć, że umocnienie złotego, które nastąpiło od lutego, sięgnęło obecnie dokładnie 50% tamtego wcześniejszego ruchu. W tym miejscu można by więc pokusić się o prognozę odwrócenia trendu albo przynajmniej większej korekty.

Taką prognozę można by dodatkowo wesprzeć tym, że na wykresie widać potencjalną formację podwójnego dna ze wsparciem w okolicach 4,06-4,07. Formacja podwójnego dna, która należy do formacji odwrócenia trendu, zostałaby jednak potwierdzona dopiero gdyby euro umocniło się w najbliższym czasie powyżej 4,2 zł.

Przedstawia się to wszystko dość elegancko, może nawet zbyt elegancko, ale jakie praktyczne wnioski zamierzam z tego wyciągnąć? Otóż, gdyby rzeczywiście tak się stało, że euro wyraźnie przebije poziom 4,2 zł, to zacznę pewnie grać na dalsze osłabienie naszej waluty.

Zasadniczo jednak jak ognia unikam łapania dołków i staram się grać z trendem, a obecny trend średnioterminowy na złotym jest wyraźnie wzrostowy. Jeśli chodzi o fundamenty, to właśnie stosunkowo szerokim echem na świecie odbiły się pozytywne dane dotyczące wzrostu PKB w naszym pięknym kraju, a premier z tej okazji zorganizował nawet konferencję przypominającą czasu propagandy sukcesu.

Dlatego według mnie odpowiedź na tytułowe pytanie brzmi - nie, albo jeszcze nie. Sam zamierzam teraz wymienić na euro tylko niewielką sumę w celu zasilenia zagranicznego rachunku inwestycyjnego, natomiast z ewentualną grą na osłabienie złotego się wstrzymuję. Zastanawiam się natomiast nad tym czy nie zagrać na dalsze umocnienie złotego wobec euro jeśli padnie wsparcie na 4,06. Z powyższego wykresu wynika, że w takim wypadku złoty miałby jeszcze sporo miejsca na umocnienie.

piątek, 28 sierpnia 2009

Aktualny portfel

Nie miałem jeszcze okazji przedstawiać składu mojego portfela, więc zrobię to teraz w telegraficznym skrócie.

Wciąż około 60% kapitału trzymam w gotówce na rachunkach oszczędnościowych lub inwestycyjnych.

Jeśli chodzi o akcje na GPW, to ostatnio dużo, może nawet zbyt dużo, kupowałem i sprzedawałem, a w tej chwili w polskich akcjach mam około 15% portfela, rozłożone między akcje NWR, MCI i CIECH-u.

Gram też na rynkach zagranicznych, gdzie mam teraz akcje francuskiego wydawnictwa LAGARDERE i włoskiej cementowni CEMENTIR HOLDING, w sumie około 10% portfela.

Jeśli chodzi o surowce, to sprzedałem niedawno ETF-y na ropę, a wciąż trzymam jakieś 5% portfela w ETF-ach na cukier.

Jeśli chodzi o dywersyfikacje walutową, to w sumie prawie 1/4 kapitału, zainwestowanego lub nie, trzymam w euro i dolarach.

Last but not least, od dłuższego czasu około 10% portfela to pozycje w złocie i srebrze, głównie fizycznym (Krugerrandy), choć mam też trochę certyfikatów RCGLDAOPEN i RCSILAOPEN Raiffeisena. Na tej części portfela tracę, bo otwierałem te pozycje, kiedy złoty był znacznie słabszy, ale traktuję ją zasadniczo jako polisę ubezpieczeniową na wypadek finansowego Armageddonu lub wojny (odpukać w niemalowane drewno!).

piątek, 14 sierpnia 2009

Bez rozstrzygnięcia na S&P


Powyższy obrazek przedstawiający wykres indeksu S&P 500 ze zniesieniami Fibonacciego jest rzeczywiście wart tysiąca słów. Wykres znajduje się dokładnie na 38,2% zniesienia całej fali spadkowej trwającej od października 2007 (maksimum 1576 punktów) do marca tego roku (minimum 666 punktów). Poziom ten wypada w okolicach 1015 punktów, a na dzisiejszym zamknięciu było 1012. Wykres prezentuje się wręcz podręcznikowo, jeśli weźmiemy pod uwagę to jak skutecznie zadziałał poziom 23,6% zniesienia najpierw jako opór a potem wsparcie.

wtorek, 11 sierpnia 2009

Kupiłem Almę

W piątek kupiłem akcje Almy po 27 PLN. Transakcja była podyktowana czynnikami wyłącznie technicznymi. Jak widać wyżej, wykres przebił istotną linię oporu w okolicach 25 PLN, więc trochę się z zakupami spóźniłem. Natomiast istotne dla mnie było to, że ostatnim wzrostom towarzyszyły stosunkowo duże obroty. Wrzuciłem w tę transakcję zaledwie 4% portfela z powodu tego opóźnienia a także dlatego, że mam wątpliwości co do sytuacji fundamentalnej spółki. Spróbuję napisać o tym więcej wkrótce.

czwartek, 6 sierpnia 2009

Jak nie płacić podatku Belki?

Choć o możliwościach unikania podatku Belki od lokat można było przeczytać na blogach inwestycyjnych przynajmniej od paru miesięcy, głośniej o tej sprawie zrobiło się dopiero ostatnio, głównie dzięki dość głupawemu artykułowi w Gazecie Wybiórczej.

Nie chcę niepotrzebnie wchodzić w szczegóły, o których można było przeczytać gdzie indziej, powtórzę więc najpierw krótko na czym polega mechanizm pozwalający uniknąć opodatkowania depozytu a następnie przedstawię szybki ranking aktualnie dostępnych lokat antybelkowych z dzienną kapitalizacją odsetek.

Sedno sprawy tkwi w tym, że zarówno kwota odsetek jak i podatku Belki (stawka 19%) jest zaokrąglana do pełnych złotówek. Kwotą graniczną, od której odsetki nie są naliczane jest 2,49 PLN, ponieważ zaokrąglona daje 2 PLN, od czego podatek wyniósłby 0,38 PLN, ale po zaokrągleniu wynosi 0 PLN. Trik polega więc na tym, żeby w momencie naliczania odsetek nie przekroczyły one 2,49 PLN, co jest oczywiście możliwe w bardzo wielu konfiguracjach, więc przy różnych wkładach i różnym oprocentowaniu, ale na lokatach o kapitalizacji dokonywanej co dłuższy okres czasu nie można ulokować w ten sposób większych sum. Dzienna kapitalizacja odsetek natomiast umożliwiła korzystne ulokowanie większych wkładów.

Kryteria oceny ofert z dzienną kapitalizacją odsetek, które stosuję w poniższym rankingu to oprocentowanie depozytu, ilość pieniędzy jakie można trzymać na tych kontach lub lokatach i to czy można je wypłacić kiedy się chce.

1. Najlepsza w tej chwili jest zdecydowanie oferta Euro Banku, który na rachunku oszczędnościowym z dzienną kapitalizacją odsetek proponuje 6,06% w skali roku. Aby uniknąć oprocentowania, na jednym rachunku należy trzymać nie więcej niż 15 tysięcy PLN (przy czym trzeba uwzględnić to, że odsetki są dopisywane codziennie więc lepiej trzymać sumę niższą dopasowaną do tego jak długo zamierzamy pieniądze na koncie trzymać). Otworzyć można maksymalnie pięć takich rachunków, więc można umieścić na nich w sumie do 75 tysięcy PLN. Co ciekawe, wyżej wspomniana gazeta o ofercie Euro Banku w ogóle nie wspomniała.

2. Następną pod względem atrakcyjności ofertą jest Lokata Codzienna w Getin Banku oprocentowana na 6%, przy czym można otworzyć tylko jedną taką lokatę.

3. Siostrzany Noble Bank proponuje natomiast za pośrednictwem Open Finance Lokatę Optymalną oprocentowaną co prawda na 6,5% ale w tym przypadku nie jest to lokata dzienna ale 3 lub 6 miesięczna, więc pieniądze są na taki okres uwiązane. Tu również można otworzyć tylko jedną lokatę ograniczoną do 13 tysięcy PLN.

4. BGŻ proponuje z kolei lokatę eBGŻ otwieraną na okres od 1 do 29 dni i oprocentowaną na 5% w skali roku. W tym przypadku można już otworzyć takich lokat ile się chce. Wygląda więc na to, że to poziom 5% jest tu dla banków progiem bólu .

5. Można też tu wspomnieć o koncie z lokatą nocną w Alior Banku, który proponuje 8% od połowy środków zgromadzonych, więc w praktyce 4%. O tym rachunku wspominam tylko dlatego, że ma on inne zalety. Mianowicie, jeśli ktoś ma w tym banku również rachunek inwestycyjny to może tam łatwo przelewać pieniądze aktualnie nie inwestowane.

Tak w skrócie wygląda mój ranking lokat antybelkowych, przy czym zastrzegam, że sam korzystam jedynie z usług Euro Banku. Jeśli jakąś korzystną ofertę pominąłem, to bardzo proszę mi to wytknąć.

Na końcu warto jeszcze zaznaczyć, że lokaty antybelkowe, oprócz tego, że są od innych generalnie bardziej korzystne oprocentowane, mają też tą wielką zaletę, że dzięki nim nie pozwalamy się rządowi okradać z naszych ciężko zarobionych pieniędzy.

środa, 5 sierpnia 2009

O meksykańskim peso


Ciekawy artykuł o meksykańskim peso i szerzej o sytuacji gospodarczej w Meksyku ukazał się wczoraj na Bloombergu. Artykuł jest ciekawy choćby dlatego, że dość zdecydowanie prognozuje dalsze osłabienie peso, twierdząc na przykład, że "traderzy obstawiają, że peso się załamie po tym jak Calderon w wyniku lipcowych wyborów stracił głosy w Kongresie". Chodzi głównie o to, że inwestorzy podobno obawiają się, że rządowi nie uda się przepchnąć podwyżki podatków koniecznej dla utrzymania w ryzach deficytu budżetowego. Swoją drogą coś czuję, że naczytamy się jeszcze tego typu artykułów w przyszłym roku na temat pewnego kraju nad Wisłą.

Sytuacja gospodarcza Meksyku jest jednak rzeczywiście marna. Meksykański bank centralny prognozuje, że gospodarka skurczy się w tym roku o 7,5% a deficyt wyniesie 3% PKB (u nas wyniesie według Komisji Europejskiej 6,6% PKB). Eksport do USA stanowi 80% meksykańskiego eksportu, więc wiele zależy od poprawy sytuacji gospodarczej u północnego sąsiada. Na razie masowo zamykane są fabryki przy granicy z USA. Bardzo dużym długofalowym problemem jest spadek wydobycia ropy, w zeszłym roku o rekordowe 10%. Tymczasem z ropy pochodzi w Meksyku jedna trzecia wpływów budżetowych. Wreszcie, w charakterze gwoździa do trumny pojawiła się świńska grypa.

Wracając do peso, ta jednoznacznie negatywna fundamentalna prognoza zainteresowała mnie głównie dlatego, że z technicznego punktu widzenia para USD/MXN znajduje się właśnie przy bardzo istotnym wsparciu. Jeśli wsparcie to zostanie przełamane, to peso będzie miało sporo miejsca na umocnienie. Nie wiem jeszcze czy jeśli tak się stanie, to będę na tyle przekonany, żeby przekornie zagrać pod umocnienie peso, ale z pewnością ciekawie jest czasem poczytać o egzotycznych rynkach;)

niedziela, 2 sierpnia 2009

Sytuacja na TPSA

Na wykresie TPSA utrzymuje się wyraźny długoterminowy trend spadkowy, dlatego dawno nie rozważałem kupna akcji tej spółki. Nie ma co łapać dołków. Natomiast w momencie gdy w maju zostało przełamane wsparcie w okolicach 16 PLN przy dość wysokich obrotach stwierdziłem, że warto zająć choćby symboliczną pozycję na spadki na kontraktach terminowych. Ze względu na niską płynność na kontraktach na akcje spółek mam opory przed otwieraniem większych pozycji. Kontrakty te zrolowałem następnie na serię wrześniową i na razie nie widzę powodów do realizacji zysku.

Wybicie na kablu


W piątek na wykresie dziennym pary GBP/USD nastąpiło wybicie z formującego się od początku czerwca trójkąta rosnącego, będącego według klasyków formacją kontynuacji trendu. Potencjalny zasięg ruchu możemy wyznaczyć mierząc szerokość tej formacji. Ponieważ wynosi ona około 600 pipsów, można prognozować wzrost funta do poziomu 1.73.

sobota, 1 sierpnia 2009

Dow Jones w uncjach złota


W zeszłym tygodniu indeks Dow Jones przebił istotną strefę oporu w okolicach 9000 punktów. W ciekawej perspektywie ukazuje te ostatnie wzrosty publikowany na stronie Chart of the Day wykres indeksu Dow Jones podzielony przez cenę uncji złota.

Okazuje się, że na wykresie amerykańskich blue chipów wyrażonym w 'prawdziwym' pieniądzu wyraźny trend spadkowy trwa już dziesięć lat. Ta bessa, której początek wyznacza się na sierpień 2007 w tej perspektywie oznaczała jedynie przyspieszenie spadków. Ostatnie wzrosty natomiast to jedna z kilku korekt, które miały miejsce od 2001 roku.

Obecnie wykres znalazł się u górnego ograniczenia dość stromego trendu spadkowego. Co to może znaczyć? Jeśli linia trendu spadkowego na powyższym wykresie miałaby się utrzymać to powinniśmy wrócić do trendu głównego, więc Dow powinien zacząć stracić wobec złota.

Reaktywacja bloga

Jeszcze raz próbuję pisać ten blog. Od ostatniego wpisu minęło pół roku - w tym czasie sporo inwestowałem (zacząłem między innymi grać na forexie), ale znacznie więcej o inwestowaniu czytałem. Mam nadzieję, że reaktywacja bloga pomoże mi w porządkowaniu tej wiedzy.

Szczerze pisząc, pół roku temu zabrakło mi też wiary w sens tworzenia bloga. Miałem wrażenie, że pisanie może mi przeszkadzać w skutecznym inwestowaniu przesuwając uwagę z praktyki na teorię. Teraz już nie jestem tego taki pewien, bo zapiski o decyzjach inwestycyjnych w końcu i tak prowadziłem regularnie. Próbuję więc raz jeszcze z założeniem, że blog ma mi pomóc w analizowaniu sytuacji na rynkach finansowych. Jeśli poza tym moje wpisy będą stanowić przyczynek do dyskusji to tym lepiej.