niedziela, 13 grudnia 2009

Jak uniknąć podatku od zysków z giełdy?

Wiele osób wie już, że dzięki lokatom i rachunkom oszczędnościowym tzw. antybelkowym można uniknąć płacenia podatku od zysków z lokat. Poświęciłem tej kwestii jeden z wcześniejszych wpisów. Natomiast niewiele osób wie, że można również uniknąć płacenia podatku od zysków osiągniętych na giełdzie, osiągniętych na akcjach lub na innych papierach. W tym celu trzeba dokonać paru transakcji na kontraktach terminowych, więc tym którzy nie mają tu doświadczenia zalecam ostrożność.

Potrzebne są na początek dwa rachunki inwestycyjne z rachunkiem derywatów, otwarte w dwóch domach maklerskich (lub w jednym jeśli dopuszczalne jest zajmowanie pozycji przeciwstawnych). Następnie, na przykład, na kontraktach na WIG 20 serii wygasającej w marcu, więc FW20H09, otwieramy na jednym z rachunków pozycję na wzrosty i jednocześnie i po tej samej cenie na drugim rachunku taką samą pozycję na spadki. Dajmy na to, że w obu przypadkach otwieramy pozycję na jednym kontrakcie. W efekcie kiedy gdy ceny rosną, to co zyskujemy na jednym kontrakcie tracimy na drugim.

Celem całej operacji jest to, żeby zrobić stratę, która będzie zaliczona do bieżącego roku podatkowego i oczywiście przy tym nie stracić.  Dlatego w momencie kiedy na pozycji na spadki lub wzrosty będziemy mieli taką stratę, która pozwoli nam zredukować nasze tegoroczne zyski, należy na chwilę zamknąć pozycję tracącą i natychmiast otworzyć pozycję taką samą i o ile to możliwe po cenie po której zamykaliśmy. Lepiej więc dokonać tej transakcji w chwili kiedy handel jest mało burzliwy albo na zamknięciu czy otwarciu sesji. Te transakcje muszą być oczywiście zawarte do 31 grudnia, bo tylko w ten sposób zaliczymy stratę w tym roku podatkowym.

Następnie pozycję, którą otworzyliśmy na nowo jak też pozycję na drugim rachunku, która cały czas zabezpiecza nas przed stratą, trzymamy aż do pierwszej sesji nowego roku. Wtedy zamykamy jednocześnie obie pozycje po tej samej cenie. Jeśli dokonujemy tej operacji na dwóch kontraktach (jednym na wzrosty, drugim na spadki), unikniemy poślizgu (co nie jest trudne) i zakładając, że prowizja maklerska za kontrakty wynosi 10 złotych, to wszystko to będzie nas kosztowało 60 złotych.

Tym, którym udało się osiągnąć spore zyski w kończącym się roku, taka operacja z pewnością się opłaci. Należy przy tym pospieszyć, żeby zdążyć przed końcem roku.  Proszę też pamiętać, że trzeba mieć na obu rachunkach odpowiednio dużo gotówki na uzupełnienie depozytu w razie większych ruchów na giełdzie.

Trzeba też pamiętać, że  skutkiem tej operacji jest  tylko przesunięcie zysku na następny rok podatkowy, więc teoretycznie odsuwamy zapłatę podatku o rok. Natomiast nie widzę powodu dlaczego nie mielibyśmy dokonywać takiej operacji regularnie co roku, przesuwając zapłatę podatku, jak to się ładnie po polsku mówi ad calendas graecas. Oczywiście do czasu kiedy któryś rząd w końcu zrealizuje obietnicę zniesienia podatku Belki.

Jeśli ktoś z Czytelników zauważył jakiś błąd w tej strategii to bardzo proszę o komentarz. To samo jeśli ktoś wie, że to co opisałem jest nielegalne;) Natomiast z punktu widzenia etycznego sprawa jest dość oczywista, bo unikając płacenia podatku od zysków kapitałowych bronimy przecież tylko wypracowanych przez nas, często ciężką pracą, zysków.  I to osiągniętych zazwyczaj dzięki kapitałowi, który wcześniej był już opodatkowany. Nie dajmy się fiskusowi!

czwartek, 10 grudnia 2009

Książki o inwestowaniu dla początkujących

Pytają mnie czasem znajomi jakie książki o grze na giełdzie mogę polecić. Ponieważ przeczytałem wiele i dobrych i kiepskich pozycji o inwestowaniu i w sumie z każdej się czegoś nauczyłem, nie zawsze jest mi łatwo wskazać najlepszą literaturę dla początkujących. Dlatego w tym wpisie krótko wspominam o pięciu książkach, które trochę przypadkowo wpadły mi w ręce na samym początku mojej przygody z giełdą. 

Nie jest to może najlepsza książka, ale początkującym ją polecam, bo jest wciągająca i motywująca. Można się z niej dowiedzieć o podstawowych zasadach inwestowania Warrena Buffeta, poznać takie wskaźniki analizy technicznej (analiza wykresów) jak MACD i STS a także podstawy analizy fundamentalnej (analiza sytuacji finansowej spółki). Autor na swojej stronie internetowej udostępnia kalkulatory do analizy fundamentalnej, którymi wciąż czasem się posługuję.

2. Alexander Elder Zawód inwestor giełdowy
To już pozycja znacznie lepsza. Zawiera ciekawy rozdział o psychologii inwestowania, w którym autor tłumaczy dlaczego czasem lubimy przegrywać. Poza tym, wiele szczegółowych rozdziałów o formacjach i wskaźnikach analizy technicznej.

3. Grzegorz Zalewski Kontrakty terminowe w praktyce
Bardzo klarowny i logiczny wykład o podstawach gry na kontraktach terminowych na WIG 20.  Nie zabierałbym się do gry kontraktach bez przeczytania tej książki.

Jedna z najlepszych, jeśli nie najlepsza książka o inwestowaniu dostępna po polsku. Ale zastrzegam, że mimo tego co niektórzy piszą nie jest to wcale łatwa lektura, więc nie polecam zabierać się do niej na samym początku. Jeśli jednak już trochę o giełdzie wiemy to jest to lektura, która może bardzo uporządkować podejście do inwestowania.

Biblia analizy technicznej. Kiedy się do niej zabrałem to znałem już większość tego co zawiera, ale warto do niej wracać, żeby przypomnieć sobie o oczywistych oczywistościach.

wtorek, 8 grudnia 2009

Jak inwestować w srebro i złoto?


Podzielę się w tym wpisie paroma podstawowymi informacjami dotyczącymi sposobów inwestowania w złoto i srebro, ze szczególnym uwzględnieniem sprawy kosztów, które wiążą się z kupnem złota w różnych formach.

Moje doświadczenia dotyczą kupowania złotych i srebrnych monet bulionowych a także notowanych na GPW certyfikatów strukturyzowanych banku Reiffaisen. Zacznijmy może od tych certyfikatów, więc RCGLDAOPEN i RCSILAOPEN. Są to instrumenty, które naśladują bieżącą cenę złota i srebra. Jeden certyfikat na złoto odpowiada cenie 1/10 aktualnej uncji złota wyrażonej w polskich złotych, a certyfikat na złoto odpowiada cenie pełnej uncji srebra. Na zamknięciu wtorkowej sesji giełdowej certyfikat za złoto kosztował 319.06 PLN, a na srebro 49.78 PLN.

Aby kupić te certyfikaty wystarczy mieć zwykły rachunek inwestycyjny w domu maklerskim (np. e-makler w mBanku, nie potrzeba rachunku praw pochodnych potrzebnego do handlowania kontraktami). Jeśli chodzi o koszt kupna to Raiffeisen nie pobiera dodatkowych kosztów, ale zarabia na tzw. spreadzie, więc różnicy między ofertami kupna i sprzedaży. Spread ten jest jednak zazwyczaj dosyć spory, co powoduje, że ciężko by było zarabiać na drobnych wahaniach ceny złota czy srebra. Oprócz tego płacimy oczywiście prowizję maklerowi, której wysokości jest różna w zależności od domu maklerskiego (np. w e-maklerze wynosi ona 0,39% i minimum 3 PLN a w bossa.pl 0,39% i minimum 5 PLN)

Choć posiadam certyfikaty na srebro i złoto to nie  do końca mam zaufanie do Raiffeisena z powodu doświadczeń jakie miałem z certyfikatami na spadki ropy, które opisałem w jednym z wcześniejszych wpisów.Trzeba pamiętać o tym, że te certyfikaty w odróżnieniu od ETFów, które nie są dostępne w na polskiej giełdzie jedynie naśladują cenę złota a nie mają zabezpieczenia w fizycznym kruszcu. Natomiast ich zaletą jest to, że można je łatwo kupić i za cenę zbliżoną do ceny rynkowej.

Jeśli chodzi o złoto i srebro fizyczne to można je kupować w sztabkach lub monetach. Monety bulionowe to takie, które służą inwestowaniu a nie celom kolekcjonerskim. Na monetach kolekcjonerskich zasadniczo się nie znam, więc ich nie kupuję. Wyłączając specjalistów, kupowanie takich monet w celach inwestycyjnych będzie raczej błędem, bo płaci się dodatkowo za wartości estetyczne a nie za sam kruszec. Monety te cieszą się jednak popularnością, bo ludzie zawsze lubili błyskotki. No i można też przy okazji wesprzeć pewne inicjatywy aktualnej polityki historycznej, jak na przykład promowanie pamięci Polaków ratujących w czasie wojny Żydów. A kasę na tym trzepie Mennica Polska i jej główny właściciel pan Jakubas.

Większość pozycji w złocie mam w monetach. Mimo że są droższe, to kupiłem monety a nie sztabki, a to z tego powodu że są generalnie bardziej rozpoznawalne. Najbardziej popularną na świecie monetą bulionową są południowoafrykańskie Krugerrandy. Cena monet jest niestety znacznie wyższa niż cena rynkowa złota. Na przykład dziś można zamówić Krugerranda w e-numizmatyce po 3 539 PLN (dostawa za 45 dni) przy aktualnej rynkowej cenie uncji złota w PLN wynoszącej 3 211 PLN. Natomiast sprzedać moglibyśmy dziś Krugerranda w NBP za 2 981 PLN (ceny skupu złota w NBP są podawane tu).

Tak wysoka cena Krugerranda wynika z tego, że do aktualnego kurs złota pomnożonego przez aktualny średni kurs dolara w NBP dodana jest koszt bicia wynoszący 7% i marża dealerska w wysokości 5,5%.

Jeśli chodzi o srebrne monety to kupowałem niedawno na prezent monetę Wiedeńscy Filharmonicy o nominale 2 euro bitą przez mennicę austriacką. Problem z inwestowaniem srebrne monety bulionowe jest jednak taki, że ich cena przewyższa znacznie aktualną cenę rynkową srebra, bo obciążone jest ono podatkiem VAT. Najtaniej bo za 89 PLN znalazłem tę monetę w sklepie numizmatyczny.pl W celach czysto inwestycyjnych bym tych monet nie kupował.

Jeśli chodzi o opłacalność kupowania złota czy srebra w tej chwili to poświęcę temu pewnie niedługo oddzielny wpis. Sam zamierzam trzymać w srebrze i złocie około 10% portfela długoterminowo w charakterze polisy ubezpieczeniowej. Historia, którą przedstawiają poniższe wykresy złota i srebra w PLN w przeciągu ostatnich 15 lat, wydaje się świadczyć, że warto się zabezpieczać przed spadkiem wartości papierowego pieniądza.



PS. Tym co chcą lepiej zrozumieć czym jest pieniądz i jak funkcjonują współczesne banki gorąco polecam książkę Murraya Rothbarda Tajniki Bankowości