Po wprowadzeniu zakazu sprzedaży tanich i wygodnych tradycyjnych żarówek, europejski Wielki Brat zarządził kolejną rewolucyjną innowację, która z pewnością uczyni nasze codzienne życie wygodniejszym, bardziej przyjaznym środowisku i po prostu uczciwszym. Już wkrótce kupując telefon komórkowy nie otrzymamy do niego ładowarki. Hurra! Będziemy za to mogli kupić ładowarkę uniwersalną ze złączem mikro-USB i przez pewien czas pewnie odpowiednimi nakładkami.
Historia tego pomysłu jest w swej prostocie wzruszająca. Parę lat temu kilku eurobiurokratów z Komisji Europejskiej zadumało się głeboko nad wielorakimi konsekwencjami tego, że w 27 państwach członkowskich jest już używanych około 500 milionów telefonów komórkowych. Z właściwą sobie bystrością szybko dostrzegli, że na rynku istnieje też ponad 30 modeli różych ładowarek. Zauważyli też, że czasem każdemu zdarza się zapomnieć ładowarki a kiedy próbujemy pożyczyć od kolegi lub koleżanki to okazuje się, że nie pasuje. Poza tym szybko zrozumieli, że ilość ładowarek jest cholernie szkodliwa dla naszego środowiska naturalnego, a to z tej prostej przyczyny, że produkuje się ich zdecydowanie za dużo. Co za dużo to niezdrowo. Oczywista oczywistość.
Ta niepokojąca sytuacja nie mogła pozostawić europejskich urzędników obojętnymi. Dlatego w marcu 2009 roku:
"Komisja Europejska postawiła producentom telefonów komórkowych ultimatum, oferując im możliwość dobrowolnego przyjęcia wspólnych standardów w zakresie ładowarek lub poddania się obowiązkowym przepisom UE." To jest cytat ze
strony UE zachwalającej inicjatywę. Proszę zauważyć w jak specyficznym znaczeniu użyte jest słowo "dobrowolnie". W efekcie ultimatum 14 wielkich producentów komórek podpisało "dobrowolnie" porozumienie i niedługo będziemy spożywać jego owoce.
Nie chce mi się nawet wchodzić w rozważanie potencjalnych negatywnych implikacji tego pomysłu. Pewnie też nie wszystkie dadzą się w tej chwili przewidzieć, bo taka już jest natura centralnego planowania, że jego niedostatki wychodzą w praktyce. Podejrzewam, że niektórzy najwięksi producenci oszczędzą a my zapłacimy tyle samo. Sygnatariusze porozumienia mają oczywiście lepszą sytuację niż mniejsi producenci komórek, więc ładowarka ograniczy konkurencję. Z pewnością też spowolni prace nad wydajnością ładowarek, bo producenci po prostu nie będą mieli interesu inwestować w tym kierunku. Po paru latach prawdopodobnie zaczniemy sprowadzać ładowarki z USA lub z Chin.
Natomiast tym, którzy uważają, że wprowadzona przymusem uniwersalna ładowarka jest dobrym pomysłem, proponuję, żeby iść za ciosem i wprowadzić jak najszybiciej jeden typ baterii do wszystkich telefonów, jeden typ baterii do wszystkich laptopów, wspólny standard złączy, wyświetlaczy LCD i dalsze obowiązkowo wysokie i przyjazne środowisku wspólne europejskie standardy. Bo dlaczego nie? Przy okazji może wykończymy chińskich producentów. A bardziej serio to myślę, że choć uniwersalna ładowarka to pozornie mała rzecz, podobnie jak żarówki, to jednak wyraźnie wpisuje się w konsekwentą i bardzo niebezpieczną politykę ograniczania konkurencji, wolności wyboru i rozszerzania zakresu ręcznego sterowania gospodarką europejską z Brukseli.
Niżej wkleiłem film promocyjny opublikowany na stronie internetowej unijnej inicjatywy. Film pozostawił na mnie zdecydowanie niemiłe wrażenie. Nie do końca też wiem jak odbierać jego przesłanie: "Życie jest proste gdy jedno rozwiązanie zaspakaja wszystkich". Dla mnie ma to wydźwięk zdecydownie sarkastyczny. Tym bardziej, że wschodnia część UE przerabiała przecież tę filozofię po wojnie przez kilkadziesiąt lat. No, ale może niewystarczająco jestem otwarty na postmodernistyczne, autoironiczne czy też eurosocjalistyczne sposoby arystycznego obrazowania...